#1 Miejsca i ja: "Przemyślenia jarmarczne".

22/11/2019


Zwykła, niepozorna i niczym się nie wyróżniająca data a zainicjowała poruszenie nie tylko w moim życiu, ale także w całym Wrocławiu. Otóż właśnie wczoraj oficjalnie rozpoczął się doroczny Jarmark Bożonarodzeniowy! Po raz kolejny stał się wydarzeniem miesiąca, a nawet kwartału, i ściągnął na brukowane uliczki rynku tłumy osób - nie tylko mieszkańców czy uczęszczających na obecne w mieście uczelnie studentów, ale także osoby spoza granic miasta, a nawet województwa. Ekscytacja nadchodzącymi świętami nie była jedyną motywacją odwiedzających, ponieważ największą furorę, jak co rok, powoduje cudownie klimatyczny i gorący grzaniec wrocławski, w otoczeniu innych wariacji, takich jak na przykład galicyjski - polecam przyjechać i spróbować! Kolejnym atrybutem, który wiąże się też z grzańcem, są urocze kubeczki, które można zakupić i zabrać ze sobą, jeśli tylko wyrazimy na to chęć, co daje nam możliwość wędrowania między drewnianymi budkami, racząc się procentowym trunkiem.
Nie jest tajemnicą, że ludzie od zawsze chwalili sobie dobry alkohol i pyszne słodycze. Jarmarki mają to do siebie, że łączą obie te rzeczy i wiele więcej. Tak więc od wczoraj na rynku i Placu Solnym we Wrocławiu mamy promenadę słodkości, które w wyścigu o popularność idą z grzańcem łeb w łeb. Kołacze, pierniki, gofry, hiszpańskie churro, wata cukrowa, owoce w czekoladzie i coś co przyjemnie mnie zaskoczyło - kasztany! Poezja zapachów i aromatów na tyle intensywnie rozchodząca się po okolicy, że skłoniła by największego niejadka do jedzenia, a mnie, rasowego łowcę niepotrzebnych cukrów prostych, do rozkoszowania się nimi bez wyrzutów sumienia odrzucając na bok cel bitwy. 

Co jednak jeśli nie jesteś fanem słodkości? Na to też znajdzie się sposób! Na miejscu czekają na ciebie góralskie smakołyki - oscypek z żurawiną wygląda obłędnie i na pewno przy najbliższej okazji wyląduje w moim żołądku - kiełbasy, golonki, a także pajdy chleba. 
Ja jednak w swoim sercu zachowałam najbardziej skład i zapach herbaty, możliwej do kupienia w jednym z drewniaków - a była to herbata sygnowana moim znakiem zodiaku! Strzał w dziesiątkę z dobraniem moich ulubionych przypraw korzennych, typu herbaty oraz owocowego miksu. Jeśli tylko znajdziecie tę budkę nie wahajcie się, tylko kupcie te mieszanki, aby klimat świąt zamieszkał w waszym domu w momencie kiedy zaparzycie ją po raz pierwszy. 

Abstrahując odrobinę od wcześniejszych akapitów, Jarmarki Bożonarodzeniowe znane są nie tylko z napełniania naszych brzuchów, ale też naszych oczu i dusz, zachwytem. Gastronomiczne wspaniałości nie są jedynym powodem do euforii. Już krótki research ukazał mi świat pełen urokliwych gadżetów. Wyłapałam między nimi wszystkimi drewniane breloczki, ręcznie zdobione bombki, ciepłe kapcie, puchate, grube skarpety, handmadowe torebki, czapki... krótko mówiąc wszystko co nadaje świątecznym wieczorom blasku i magicznego klimatu. 


Pomiędzy tym wszystkim zaobserwować można także feerie barw i blasku, które to gwarantują rozwieszone wszędzie lampki i zbudowane z nich zimowe kształty, ciągnące się po całym obszarze. 
Możemy nimi cieszyć oczy, dzięki pewnej wadzie drugiej połowy listopada, która w tym przypadku przekuwana jest w zaletę - bardzo szybko nadchodzi zmierzch. Dlatego właśnie ich piękno obserwować będziemy mogli już około godziny siedemnastej.

Co skłoniło mnie do przejścia się w oko cyklonu w pierwszy dzień jego istnienia? 
Powody były dwa. 
Wracając z zakupów do domu dostałam informację, iż książka na którą czekałam jest już do odebrania - powód numer jeden, dlaczego już późnego popołudnia nie spędzałam pod kocem, z herbatą w dłoni i książką w drugiej (nie miałam książki)
Następny był dla mnie za to kompletnym zaskoczeniem. Otóż, w ramach nudy w autobusie skomentowałam post konkursowy na fanpage'u restauracji Sezonowa (ul. Wita Stwosza 16) i udało mi się w tym konkursie wygrać! Więc skoro już wcinałam pyszną zupę ziemniaczano-porową, to i skierowałam swoje kroki te kilkaset metrów dalej. 
Tak właśnie wyglądał pełen niespodzianek dzień, który do tej pory powoduje u mnie szczery uśmiech i chęć śpiewania "Santa Claus is coming to town"! 
Podsumowując dzisiejszy szybki strzał: 
Ten rok podbija moje serce coraz bardziej mnogością szans i zmian jakie mi zaoferował, przez co żałuję, że dobiega końca. Z drugiej strony może ten nadchodzący 2020 zaproponuje mi coś jeszcze bardziej intensywnego? Może dzięki niemu poznam nowych ludzi i miejsca? Może otworzy przede mną drzwi pełne możliwości, podbojów i miejsc? 

A propos podbojów. Jeśli zastanawiacie się czy warto wybrać się na jakikolwiek jarmark spieszę z odpowiedzią: absolutnie TAK!
Może i zaliczysz kilka ciosów łokciem, czasem ktoś na ciebie parsknie, ale jeśli skoncentrujesz się tylko na tym, co pozytywne, to zostaniesz na koniec z cudownym poczuciem spełnienia w duszy. 
Więc idź, ładuj baterie i żołądek, próbuj nowości... Może nie zmieni to całego twojego życia, ale może chociaż na chwilę oderwie twoje myśli od problemów, a samo to jest już warte odrobiny zdenerwowania, bo Kurwicy życzę Ci tylko takiej jak na zdjęciu: 


 A cała reszta niech będzie tak słodka jak te pierniki:




 ~~ A na koniec Pusheen, bo po prostu musiałam go gdzieś tu umieścić.




Ściskam cieplutko w ten zimny listopadowy wieczór i mam nadzieję, że mój szybki strzał udzielił wam mojego aktualnego nastroju. 










 


Komentarze

Popularne posty