Oderwane #6 "Jak zdradzić podczas świąt i czuć się z tym dobrze?".

 

I cheated on you,

with myself

and it felt so good. 






Dzisiaj miało być merytorycznie, coś o najlepszym okresie w roku na zmianę i pojednanie ze wszystkimi, z którymi zdołaliśmy się pokłócić, ale jak to kobieta całkowicie zmieniłam koncept. Może nawet trochę o tym będzie, jednak z innej strony.

Optymistyczny akcent był ostatnio tak często wszędzie poruszany, że jeśli mam być szczera, to mam tego dosyć. 


Pieprzyć święta i tą całą ich cukierkową otoczkę.


W końcu, jak powiedział jeden mądry człowiek, wszystko umiemy już sprowadzić do banału i odrzeć z uroczystości. (Dziękuję za udzielenie zgody, na wykorzystanie cytatu.)

W cholerę z karpiem i jarzynową, serniczkami, kawkami i pogadankami przy Kevinie. Z fałszywym byciem miłym, odpowiadaniem na chamskie i bezczelne pytania. 

Walić wszystkie te pseudo interesujące się nami ciotki, wszechwiedzących wujków, wiecznie obrażone kuzynki i całą resztę stereotypowych świątecznych pobratymców. 

Zróbmy coś dla siebie.

Olejmy mycie okien dla Jezusa, podłóg dla Maryi i całej reszty dla orszaku anielskiego. 


Chociaż raz w tym okresie stańmy się egoistami, wbrew wszechobecnej empatii i dobroci. 

Pójdźmy na spacer, zamiast lepić uszka.
Przeczytajmy książkę w czasie zaplanowanym na odkurzanie. 
Złapmy dawno zapomniane pędzle, zamiast wstawiać osiemnaste pranie. 
Posłuchajmy muzyki, siedząc w fotelu.

Przestańmy się forsować, dla kilku dni jedzenia oraz ogólnej pseudo afirmacji życia i podjętych przez nas decyzji, które finalnie i tak zostawią nas z bałaganem. 

Dajmy dupie siana. 


Rodzina powinna cię docenić za sam fakt, że jesteś.  Powiedziałabym wręcz, że twoja obecność powinna być upragniona.
Ryba po grecku wcale nie musi być idealna, żeby spędzić czas w rodzinnej atmosferze.

A jeżeli tylko to jak bardzo wyprujesz sobie żyły jest kryterium, dzięki którego wchodzisz w łaskę albo niełaskę osób, z którymi siedzisz przy stole - to polecam wyrzucić ich za drzwi, z hukiem i kopem na do widzenia. 

Najważniejsze to pogodzić się z samym sobą, poczuć się szczęśliwym we własnej skórze i zdecydować, komu zależy, by być przy twoim boku, a kto robi to z przymusu. 

Jedyne porządki jakie warto zrobić pod koniec grudnia - i to tak od A do Z z uwzględnieniem polskich liter - to oczyścić swoje najbliższe otoczenie ze śmieci, które rujnują twoją wewnętrzną pozytywną energię. Nie ma po co tracić czasu - który jest ograniczony, sił ani chęci, by trzymać kogoś przy sobie, jeśli ta druga osoba tego od siebie nie daje.

 A jeśli do tej pory niektórzy odeszli bez słowa to jeszcze lepiej - nie goń ich, po prostu wypierniczyli się ze śmietnika do śmieciarki sami. 

No i ekstra, czego chcieć więcej?

Przestańmy kupować:

a) milion pierdół w ramach prezentów, które tuż po odpakowaniu wylądują w kącie, 
b) żarcia, którym wykarmilibyśmy armię, a robimy kolację dla kilku osób,
c) całą tą ściemę, którą bogaci ludzie sprzedają w mediach. 

Zejdźmy z obrotów, bo stanie się z nami to co z silnikiem Wankla pod 200 000km - będziemy potrzebować gruntownej naprawy.

Tym razem postawmy na siebie. 

Zagrajmy w coś innego niż podchody. 

Zagrajmy na nosie koncernom, które sprzedają nam lampki, choinki, bombki, pierniczki - otóż, pierniczmy to. 
Całe trzy dni spędźmy na regeneracji własnego zdrowia fizycznego i psychicznego, rozwińmy skrzydła, zróbmy coś co odkładaliśmy na później cały rok. 

Bądźmy sobą, a nie wizją, jakiej pragną wszyscy dookoła. 

Nikt nie żyje za ciebie, nikt za ciebie nie umrze, więc czemu masz cały czas robić wszystko, by innym było lepiej? 

Dlatego właśnie na początku tego postu pojawił się cytat z piosenki, którą odnajdziecie tutaj - ogólnie polecam posłuchać czegoś innego niż piosenki świąteczne, od których zaczyna zbierać mi się na wymioty .
Czasem warto zdradzić oczekiwania innych i skupić się na miłości - do siebie. 
Nie martwić się konsekwencjami, tylko z uśmiechem zadowolić siebie. 
Być osobną jednostką w tłumie osób, goniących nieuchwytny cel. 
Iść w drugą stronę, pod prąd, okazując to kim jesteśmy naprawdę, a nie obrazek. 
Wypić kawę przy kawałku sernika, zamiast co chwilę latać do kuchni, by dokroić jedno z pięciu ciast, stojących między rybą zrobioną na siedem sposobów, kutią, makówką, jarzynową, kompotem oraz barszczem z uszkami. 

Bądźmy przede wszystkim dla siebie, a dopiero później dla wszystkich innych. 

Poza tym wszystkim życzę wam:
-odpuszczenia stania sobie w ogromnych kolejkach,
-przynajmniej jednego szczerego uśmiechu,
-wsłuchania się w siebie,
-rozmowy z drugim człowiekiem, który wysłucha, by zrozumieć, a nie aby odpowiedzieć. 

Zrozum, że święta nigdy nie były po to, aby wyjść z siebie i stanąć obok, aby uzyskać aprobatę - nasze chore aspiracje zrobiły z nich coś takiego. 

Naprawdę, chociaż raz zdecydujmy się na to, by święta obyły się bez przepychu, nadmiernej konsumpcji, pośpiechu, a zawarły w sobie to o co naprawdę chodzi - bliskość, zrozumienie, emocje. 

Czołem, Nikola - człowiek, który próbuje zrozumieć zagmatwaną rzeczywistość dookoła.


Komentarze

Popularne posty