Oderwane #11 "Dałam dupy... Niewierność jest spoko!"

Godzina dziesiąta, 09/04/2020.
Bezsensownie zmieniam karty w przeglądarce i muzykę na Spotify, szukając bodźca do pisania.
Wchodzę na bloga, zerkam w statystyki i co?
Po samym rzucie oka stwierdzam, że jesteśmy cholernie nieszczęśliwi wiodąc na pozór szczęśliwe życie, bo największy popyt miałam na teksty o: motywacji oraz sposobach na zdradę!

Serio, ludzie?  

Jeżeli klasycznie przewidywalny na click bait tytuł przyciąga u was tyle uwagi, to nie sądzicie, że coś w waszym życiu jest kurewsko nie tak jak powinno!?
Spójrzmy na mniej drażliwy temat. Zamiast cokolwiek spróbować zrobić, marnujemy energię na czytanie o tym, że nie potrafimy odnaleźć bodźca do działania. Poszukujemy łatwych sposobów na to, by osiągnąć wiele. Otóż prawda jest bardzo prosta, ale bardzo was zaboli:

Jeśli coś jest wiele warte, to niestety, ale droga do tego skopie wam dupę, twarz i wszystkie wnętrzności. 

Zostaniecie naznaczeni bliznami, siniakami, okupicie to potem, stresem, czasem krwią. Wysiłkiem ponad wasze możliwości. Nie ma drogi na skróty, jeśli chcecie, aby wasze życie cokolwiek znaczyło, to sami musicie nadać mu tego sensu. Od samego mówienia, że by się coś zrobiło, nic się nie dzieje. Szczególnie że im częściej o tym mówimy, tym płynniej z naszych ust wychodzą też wymówki.


Chujowe priorytety analizy. 

Zamiast myśleć jak do czegoś dojść, skupiacie się nad tym, dlaczego nie powinniście to robić. Trzaskacie sobie przed nosem drzwiami. Do tego zamkniętymi. Bo nie potrafiliście złapać za klamkę i ich popchnąć. Najgorsze słowo na świecie? Nie, to nie żaden wulgaryzm - je uwielbiam nad życie i korzystam w zdecydowanie zbyt wielkim stopniu. Jest to ale. I nie chodzi mi o rodzaj piwa - ten jest akurat spoko. To do czego dążę to fakt, jak często ten trzy-literowiec blokuje nasz postęp, zanim w ogóle do niego dojdzie. Wyobraźcie sobie, że nigdy nic by się tu nie pojawiło... właściwie cały ten blog by nie istniał, gdybym do głosu dała dojść zasranemu ale.

Pierwsze teksty były tak beznadziejne, że kasowałam je po pierwszym akapicie. Do tej pory nic się tu prawie kupy ni dupy nie trzyma. W jaki sposób się tym przejmuję? Nie, nie egoistycznie - o mój borze szumiący, jestem beznadziejna, rzucę to w pizdu. Bardziej - nie jest to najlepsze co napisałam, jednak pokazuje mi moje wady, a te konieczne są do zaobserwowania, bym mogła ich uniknąć w przyszłości i zagwarantować wam większy komfort czytania! Zdaję sobie sprawę z tego, że taki tok myślenia jest ciężki do osiągnięcia. Jest na to jednak cholernie prosta metoda - skończ do ciula wafla dążyć do perfekcji!
Nawet koło nie jest idealne, jest jedynie do ideału zbliżone. Dlaczego więc ty miałbyś być, skoro zbudowany jesteś z większej ilości składowych, które wpływają na całokształt?

Jak już kiedyś powiedziałam - daj dupie siana. Skoncentruj się na tym, co możesz poprawić, a potem...

Zakasaj rękawy i zapierniczaj.

Nikt się mistrzem nie stał z dnia na dzień. Właściwie nie wiem czy ktokolwiek się tym mistrzem stał kiedykolwiek. Próbuj, szukaj wad, pracuj. I tak w kółko. Nie staraj się na siłę robić z siebie kogoś kim nie jesteś. Pracuj nad tym, aby być najlepszą wersją siebie. To powinien być największy impuls, aby zasadzić sobie mentalnego kopa w dupę i zacząć działać. A nie bezsensowne szukanie sposobów na motywację, byle tylko móc znaleźć na nie jakiś kontrargument. Krótko, na temat i po mojemu:

Przestań marudzić i zapierdalaj.

Dobra, skoro już wyjaśniliśmy sobie motywację, przejdźmy do romansu.

 No bez jaj.  
Tekst, który górnolotnie zatytułowałam "Jak zdradzić w święta..." miał taką poczytność, że poczułam się przez chwilę niczym zajechany fejm. Ilość odwiedzin na blogu rosła w takim tempie, że teraz potrzebuję udostępnić 5 tekstów, aby osiągnąć taki sam wynik. 
To serio dla mnie jest jakiś żart. 
Już zaczynając od tego, że zdrada jest największym skurwysyństwem jakie można zrobić sobie i drugiej osobie... to jeszcze interesować się tym w święta? W okresie, kiedy dookoła siebie powinniśmy roztaczać radość i wzajemną, chociażby, tolerancję!? A wy czytacie jak dorobić komuś rogi. Nie wiem czy mam się śmiać, płakać czy pozwolić by opadły mi ręce i resztki cycków. 

Brak ci spełnienia w związku? Twój partner ci nie odpowiada? To przestań zajmować mu czas! Porozmawiaj, przedstaw swój punkt widzenia i rozejdźcie się, każde w swoją stronę! Nie drążcie tematu. To że kiedyś był między wami ogień, to nie znaczy, że nie mógł się on wypalić. Nie grzebcie w popiele szukając żaru, którego tam nie ma! Jeśli przeszło ci chociaż raz przez myśl, że to już nie to i tym już nie będzie, a druga połówka irytuje cię samym oddychaniem - daj se siana! 

A nóż widelec za zakrętem na oboje z was czeka ktoś, kto da wam szczęście do końca zafajdanych dni? Ale nie! Lepiej zdradzić, a potem w święta z uśmiechem łamać się opłatkiem, życząc sobie wzajemnie kolejnego roku razem.    

Po co!? 

Nie ważne jak bardzo będziesz zaprzeczać - tak czy siak sumienie będzie jechało ci po psychice, jeżeli się na to zdecydujesz. Chyba że jesteś marnym, małym człowiekiem - sukinsynem, wtedy jest ci wszystko jedno. Tylko po co obiecywać wspólne życie, pełne szczęścia, wsparcia i zaufania skoro wiemy, że już przynajmniej jedno zjebaliśmy? Czy przyzwyczajenie i stagnacja naprawdę brzmią w twoich uszach niczym śpiew aniołów? Bo ja w okolicy widzę tylko syreny. 
Nigdy w życiu nikogo bym nie zdradziła. Czy to partnera czy przyjaciela. Tego się po prostu nie robi, jeśli ci na kimś zależy. Podejmując o tym decyzję automatycznie zaprzeczamy wszelkim wartościom, które definiują te relacje. No i jesteśmy śmieciem. Takim odpadem zmieszanym. Czymś co nie nadawało się nigdzie indziej, więc poleciało do kubła na wszystko co brzydkie, brudne i niepotrzebne. I możesz zaprzeczać, możesz zapierać się nogami i rękami, ale wewnętrznie przyznasz mi rację. 

A bo my to dziecko mamy! No i kredyt na mieszkanie! I kota. 
Ahh, więc najlepiej latać po cudzych łóżkach, myśląc, że nie wyjdzie to na jaw, niż okazać dojrzałość? Wiecie czemu według mnie dużo lepszym wyjściem jest rozejście, niż wychowywanie dziecka prowadząc fałszywą relację, udając uczucia? 
Dziecko to obserwator. Uczy się tego co zobaczy. W tym momencie nie niszczycie życia tylko sobie, ale niesamowicie wpływacie też na perspektywę tego maleństwa, które tak usilnie udajecie, że chronicie. Wiecie jak później będzie postrzegało aspekt związku? Otóż: 

Jako dwoje mieszkających razem ludzi, połączonych kredytem i kotem. Oziębłych względem siebie. Niezainteresowanych. Nieszczęśliwych. Miernych. Egzystujących. NIESPEŁNIONYCH. 

I mimo usilnych prób, aby do tego nie doprowadzić, będzie szukać tej samej relacji. Niektórym się uda. Znajdą siłę woli, by wyplątać się z sideł przeszłości. Będą niestety też tacy, którzy na drugą połowę wezmą kogokolwiek - bo przecież nie liczy się to czy do siebie pasujemy, czy mamy o czym rozmawiać, czy cokolwiek nas łączy. Pamiętać będą, że w domu było spoko, a przecież jedynym wspólnym tematem były zakupy. No to zapętlimy to i u mnie, powinno być git. 

Niskie wymagania. Wysokie prawdopodobieństwo spierdolonego życia. To zaszczepiacie w tym biednym dzieciaku, dla którego przecież to wszystko robicie. 

Przestańcie! Ono wam za to podziękuje. 

Tak więc na koniec: NIE SZUKAMY WYMÓWEK! ANALIZUJEMY TO CO WAŻNE. UCZYMY SIĘ NA BŁĘDACH. I DO CHUJA WAFLA, NIE PRZYSPARZAMY NIKOMU ROGÓW. A JAK TO JUŻ ZROBIŁEŚ, TO PODAJ NAMIAR - MOŻESZ LICZYĆ NA PORZĄDNY CIOS W SZCZĘKĘ. 

K.O i do następnego czytanka, Wyrywki!

Komentarze

  1. O zdradzie w święta nie czytałam, ale że tak zachwalasz, to wejdę :-D ..... widzisz u Ciebie podziało się to, co u mnie z tekstem o tym, jak obejść przepisy w czasie epidemii i ni płacić kary....tylko u Ciebie okazało się, że PRAWDOPODOBNIE ktoś tekst przynajmniej przeczytał - u mnie jedynie wybitne jednostki kliknęły w link i zapoznały sie z treścią, reszta zhejtowała po tytule ;-)
    ps. Bardzo konkretny tekst.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten tekst z jednej strony jest wyrazem mojego zażenowania społecznością, a z drugiej idealnym testem, jak ludzie bardzo lubią click bait. Nagle wyświetlenia zaczęły się sypać w ilości kilkunastokrotnej niż zwykle - dlaczego? Bo jesteśmy znudzeni życiem tak bardzo, że w życiu innych szukamy taniej podniety...
      Dziękuję! <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty